Podcast – Słuchaj na SoundCloud lub iTunes:
https://soundcloud.com/sukcespl/najlepsze-ksiazki-o-bieganiu
Hej, przed chwilką spotkałem moją znajomą, która chwali się, że tydzień temu przebiegła bieg 5 kilometrowy, potem patrzy tak na mnie i mówi, wiesz co ale to jest niemożliwe, ja nie wiem jak wy przebiegliście ten Bieg Rzeźnika, i po tej pustyni. Tego się nie da zrobić.
Wiele razy słyszałem o rzeczach których się nie da zrobić, ale chcę cię zainspirować tak jak mnie zainspirowało kilka książek może nie tyle do biegania, co do biegania w odpowiedni sposób, do tego, żeby się w odpowiedni sposób przygotować do tego biegania.
I tak, pierwsza książka jaką przeczytałem, która zrobiła na mnie największe wrażenie, to jest książka ‘Jedz i biegaj’ Scotta Jurka. Scott Jurek jest to pan pochodzenia polskiego i w swoich czasach on był najlepszym ultramaratońskim biegaczem. I z tej książki dowiedziałem, że są takie biegi gdzie można biec 200 km i więcej, i ludzie to robią, i przeżywają. I Scott tutaj masę technik podaje właśnie jak biegać, jak przeżyć, jak się odżywiać, jak trenować, więc dla mnie to było naprawdę pomocne. Zwłaszcza, że jak to przeczytałem to zobaczyłem, że się da.
Ja wiem, że dla ciebie może to jest totalna abstrakcja, ja wcale cię nie namawiam żeby biegać ultramaratony, żeby biegać kilkaset kilometrów. Nie mniej są ludzie dla których jest to codzienność, jest to norma.
Druga książka jeszcze lepsza od tamtej, książka ‘Urodzeni biegacze’ Christophera MacDougalla. Absolutna rewelacja, bo Christopher nie jest biegaczem, a dopiero zabiera się za bieganie i ma problemy z tym bieganiem i opisuje całą masę historii ludzi którzy właśnie biegają i biegają ogromne dystanse, kwestia techniki, nawet podchodzi trochę do historii i tam wysuwa taką teorię, że ludzie osiągnęli to co teraz mamy, stali się tak zaawansowani, może nie tyle technologicznie, ale społecznie, właśnie przez to, że zaczęli biegać. Że byli w stanie polować na jakieś zwierzęta, po prostu zabiegać je na śmierć.
I tę książkę, nawet jeśli nie interesuje cię w ogóle bieganie, to sobie przeczytaj z tego względu, że jest to naprawdę konkretna motywacja. Jest to mega motywacja, jak podejść do życia, jak podejść do rozwiazywania swojego rodzaju problemów życiowych. Jest tu pokazane podejście do życia wielu osób. Naprawdę, to jest jednak z tych książek, które po prostu trzeba w życiu przeczytać.
I jak się dowiesz przypadkiem z tej książki o dystansach bardzo długich do biegania, bardzo dobrze.
Zanim podam ci kolejne książki, powiem ci po co ja te książki czytałem. W momencie kiedy się przygotowywałem czy to do Biegu Rzeźnika czy to potem do 100 kilometrów przez pustynię, wyszedłem z założenia, że przygotowanie fizyczne to jest, no może nie jedna trzecia, ale może to jest połowa. O wiele ważniejsza jest, według mnie głowa – przygotowanie mentalne. Kwestia też diety, kwestia regeneracji, a sam trening to było to bardzo ważne, ale nie było to dla mnie najważniejsze.
Nawet mój pierwszy bieg, maraton wyglądał dokładnie tak samo. Ja wtedy nie czytałem książek na temat biegania, ale czytałem wszelkie możliwe relacje tych ludzi, którzy pierwszy raz biegli maraton, którzy biegli maraton w Atenach. Jakie tam mieli po kolei problemy, na co zwracali uwagę, co uważali, że powinni zrobić lepiej, po prostu szukałem tej wiedzy, żeby tego uniknąć samemu. To jest moje podejście do wielu spraw, tak samo biznesowo robię i tak samo robię praktycznie w każdej dziedzinie życia. Wolę się najpierw dowiedzieć od innych jak to zrobić, żeby potem mieć łatwiej.
Kolejna książka, to już czytałem jak przygotowywałem się do biegu przez pustynię – ‘Biec albo umrzeć’. Kílian Jornet Burgada, młody chłopak z Hiszpanii z Katalonii który nie pamiętam jak miał 21 czy 23 lata, jak te książki czytałem parę lat temu więc nie pamiętam w szczegółach, ale prawdopodobnie miał 21 lat i wygrał bieg Ultra-Trail du Mont-Blanc, to jest 170 kilometrów. Biegnie się koło najwyższej góry Europy. No dobra to jest druga najwyższa góra Europy, bo jest inna jeszcze. Kilian wygrał ten bieg, normalnie do tej pory wygrywali tam ludzie, którzy mieli ponad 40 lat, a on to wygrał mając dwadzieścia parę. Mało tego drugi zawodnik za nim przybiegł półtorej godziny później. Więc jeśli ktoś z was biegał takie długie dystanse, to wie jaka to jest przepaść. To jest przepaść, półtorej godziny i to młody chłopka, który według wszystkich nie powinien mieć szans, bo wszyscy do tej pory uważali, że ultramaratończyk to jest ktoś tam grubo powyżej 35 roku. I dopiero wtedy ma się odpowiednie wytrenowanie, odpowiednie podejście, przygotowane ciało do tego, żeby biegać takie biegi długie, biegi ultra.
I na koniec 4 książka. Ten pan jest naprawdę niezwykły Dean Karnazes ‘Ultramaratończyk. Poza granicami wytrzymałości’. To już jest hardkcore nad hardcory, bo to co on opisuje tutaj, to się naprawdę w głowie nie mieści. Ok, powiem ci na przykład, wymyślił sobie, że wystartuje w takim biegu na 300 kilometrów, o ile pamiętam dokładnie dystans. Normalnie ten bieg jest dla sztafet. I biegnie 10 osób w sztafecie i mają przebiec 300 kilometrów. A on sobie przeczytał regulamin i tam nie było napisane, że sztafeta to mają być inne osoby i stwierdził, że po prostu zapisze się sam na te 300 kilometrów. 300 km biegiem.
Ponieważ organizatorzy też się w regulaminie nie doczytali tego więc, no pozwolili mu wystartować. I wyobraź sobie, że nie był ostatni. Chyba w drugim albo trzecim takim starcie na te 300 km stwierdził, że to jest dla niego za mało i jeszcze większy sobie hardcore wymyślił, bo dobiegł do starty 200 km, żeby potem przebiec 300 km. Czyli w sumie 500 km dystans.
Ja wiem, że jak tego się słucha to człowiekowi robi się słabo, tym bardziej, że mało kto biega biegi ultra. Ja wiem, że dla niektórych przebiegniecie maratonu to wydaje się, że nie wiadomo co to jest.
Wiesz co, na mnie przebiegnięcie 500 km robi wrażenie. Przebiegnięcie 200 km też robi na mnie wrażenie. Ponieważ 100 km przebiegłem przez pustynię, to wiem że się da zrobić, to już nie robi na mnie wrażenia.
Ok, chciałem ci powiedzieć o książkach, ale coś więcej za tym idzie. Bo pierwsza sprawa najważniejsza, to jak ja do tego podchodzę, to jest moje podejście, może to jest błędne podejście, ale u mnie się to sprawdza. Szukam informacji jak to zrobić. Więc ja te książki przeczytałem, po to, żeby wiedzieć jak to się robi. Tym bardziej, że ci ludzie to są naprawdę mistrzowie, oni to wszystko przebiegli na własnych nogach sprawdzili na własnym ciele.
Jeszcze o tyle ciekawostka, że Scott Jurek jest weganinem, więc on się przygotowywał bez mięsa. To też wielu biegaczy mówiło, że to jest niemożliwe, żeby bez mięsa przygotować się do takich zawodów, żeby pokonywać takie dystanse. No i okazuje się, że się da.
Przy okazji to jest też duża podpowiedź dla tych którzy nie wiedzą jak się odżywiać, jest tam parę fajnych przepisów. Pewne produkty spożywcze o których pewnie nie słyszałeś na co dzień, bo ich w sklepach się normalnie nie kupi, można zamówić tylko przez Internet, a które zwierają niezwykle cenne minerały i makro i mikroelementy i można niekiedy zjeść bardzo mała porcję tego co on tam podaje, a być tak dożywionym jak byś zjadł 2 potężne posiłki, takie jak normalnie zjadasz.
Więc to wszystko też ma wpływ na twoje samopoczucie, na twój poziom energii, na twój poziom myślenia.
Co poza tym?
Poza tym kwestia przesuwania granicy tego co jest niemożliwe. Bo jak ja gdzieś tam opowiadałem możesz sobie przejrzeć video w zeszłym roku opowiadałem o moim biegu przez pustynię Namib, opowiadałem jak się przygotowywałem do Biegu Rzeźnika, mogła ci się to wydawać abstrakcja. W momencie kiedy przeczytasz z książki o ludziach, którzy biegają dystanse rzędu 500 kilometrów, to w tym momencie w twojej głowie, granica możliwego się mocno przesuwa. Jeśli do tej pory wydało ci się niemożliwe przebiegnięcie maratonu, a czytasz o ludziach dla których normą jest bieganie 200 km, czy 300 km na raz, to dochodzisz do wniosku, że taki maraton, czy taki Bieg Rzeźnika to jest po prostu zabawa dla grzecznych chłopców.
Nie ma za dużo takiej wiedzy, która byłaby spisana, która by przeskakiwała o kilka poziomów wyżej i w tych książkach to jest. Są też książki biznesowe, które przeskakują kilka poziomów wyżej, może kiedyś w przyszłości ci podam, bo to może być dla ciebie za duży hardcore. Na początek na pewno przeczytaj sobie, to jest naprawdę lektura obowiązkowa ‘Urodzeni biegacze’. Tylko naprawdę przeczytaj, podejrzewam, że w bibliotekach można to dostać, jeśli nie to warto to kupić. Jeśli nie dla siebie dasz to potem swoim dzieciom, wnukom, będą z tego korzystać. I naprawdę nie chodzi o to, żeby biegali, chociaż jak pobiegają im to nie zaszkodzi, chyba. Ale bardziej chodzi o zmianę myślenia, poszerzenie horyzontów.
To tyle na dzisiaj, hej.
Jacek Wiśniowski
DDS 8 czerwca, 2016 10:20 pm
Hej,napisze tak w skrócie jak ja dokonalalam pare lat temu czegoś co wydawolo sie dla wszystkich z mojego otoczenia niemożliwe.Otóż pare lat temu jak bylam w 3 klasie bardzo słabego licemu(wtedy licea byly 4 letnie) bylam uczennica całkiem słabo przeciętna…mmm…to mało powiedziane miałam bardzo złe stopnie i naganne zachowanie.Pewnego dnia,po bardzo smutnych chwilach w życiu,stwierdziłam,że chce studiować medycyne.Wszyscy mi mówili ,że ja nie mam absolutnie żadnych szans żeby sie dostac na te studia.Nie słuchalam ich.Przez rok czasu,uczyłam się aby nadrobic zaległości z 3 lat.Przez rok czasu po 12 godzin dziennie siedziałam w ksiażkach.Nie chodziłam na imprezy,nie oglądałam TV,niekiedy zapominalam zjeść.Jeszcze tydzień przed egzaminem usłyszałam od korepetytorki,że nie wróży mi sukcesu.Egzamin był potwornie trudny,szczególowy i znacznie przekraczający program ówczesnych liceów.A ja zdałam ten egzamin,dostałam sie na studia medyczne z wysoką lokata.Szczęśliwa po wynikach często zamiast gratulacji usłyszałam ,że to nie możliwe,że byłam za słaba,za mało inteligentna.Pierwszy raz w życiu odczulam ,że ludzie potrafią zazdrościć(to już tylko ich sprawa i problem…).A ja skończyłam studia w terminie,pracuje w super klinice.Teraz narodził się mi w głowie nowy plan…Stworzyć własną nowoczesną klinike…Pozdrawiam i życze zdrowia i spełniania własnych marzen….
admin 9 czerwca, 2016 8:13 am
Po tym co piszesz, to bardziej widzę sieć klinik, a nie jedną klinikę… 🙂