Podcast – Słuchaj na SoundCloud lub iTunes:
https://soundcloud.com/sukcespl/prawdziwy-kozak
Witam was.
Dzisiaj mam gościa takiego, którego do tej pory nie miałem bo jest to mistrz olimpijski, prawdziwy mistrz olimpijski. Jeden z nielicznych polskich mistrzów – Władysław Kozakiewicz.
– Zaprosiłem pana, żeby pana zapytać bo w dzisiejszych czasach wydaje się niektórym osobom, że jest łatwo osiągnąć sukces. Pan zdobywał mistrzostwo to było 36 lat temu jak to było wtedy? Znaczy mi się wydaje, że wtedy mogło być trudniej dojść do czegoś takiego, to co pan zrobił bo no Polska była wtedy troszkę inna jak teraz nie było dojścia do nawet takiego odżywiania, suplementacji, być może metod treningowych, tak mi się wydaje, nie wiem, ja wtedy miałem 4 lata. Jak pan to zrobił?
– Powiedzmy sobie szczerze faktycznie te lata są zupełnie inne. Ten okres siedemdziesiątych lat to był w sumie okres gdzie było w Polsce nie najlepiej. Może wszyscy z historii pamiętają 80 rok sklepy, długie kolejki i nic na półkach. Powiedzmy Rosjanie przy granicy, wtedy Sowieci wejdą nie wejdą, a myśmy się przygotowywali do Olimpiad 76 rok, 80 tzn. sportowcy robili to co zawsze robili, chcieli być jak najlepsi. I tutaj oczywiście największą, chyba największą rzeczą, którą myśmy mieli była motywacja. Motywacja była olbrzymia, dlaczego mamy to robić? Przecież za to nie było takich pieniędzy jak w tej chwili są.
– Nie było wtedy praktycznie nic.
– Dokładnie ja mogę wam powiedzieć, że w swoim okresie, a byłem 10 lat najlepszy na świecie, nie mam minusów na koncie. Mój następca Siergiej Bubka, rozmawiałem ostatnio z nim, on był dziesięć lat najlepszy tak jak ja, tylko 10 lat później, on ma tylko 500 milionów dolarów na koncie. Także to jest taki drobiażdżek . Ale motywację i on i ja mieliśmy taką samą. On może dodatkową miał motywację, bo pamiętam że za pieniądze mógłby faktycznie 5 rekordów jednego dnia skoczyć. Ja skakałem to dla satysfakcji, że jestem najlepszy na świecie. A to jest właśnie ta motywacja, którą człowiek ma zawsze, chcesz być najlepszy. W szkole jeszcze troszeczkę odpuszczamy, bo to się można pobawić troszkę, z trójką też przejdę. A już później w życiu normalnym chcąc być lepszym, chcąc być najlepszym to trzeba koncentrować się nad jednym. Jak można się zmobilizować do tego, bo przecież są koledzy, są koleżanki, trzeba wyjść gdzieś na dyskotekę, a ja szedłem w tym czasie na trening i w odpowiedniej godzinie kładłem się spać. Tylko dlatego, że ja chciałem być najlepszy.
– Czy to jest jakbym sztuka wyboru?
– To jest narkotyk.
– Aha, ale nie zawsze się wygrywa, bo czasami się przegrywa.
– Tak, ale ta walka, oczywiście walka, to nie był boks to był skok o tyczce, ja skakałem sam i następny skakał. To żeby wygrać, to żeby być lepszym od kogoś, zostajesz po prostu nagrodzony tym, że wiesz sam ja wygrałem jakieś zawody. To była moja zasługa, moja, mojego trenera oczywiście, ale przede wszystkim moja, bo ja skaczę. Następnie te wszystkie owacje, które są na stadionie i one powodują…
– To potem napędzało.
– To napędza, później człowiek po prostu chciał to zdobyć, chciał to jeszcze raz. To było wszystko jedno czy ja na zawodach międzywojewódzkich skakałem, czy w jakiś małych zawodach, czy na Olimpiadzie, na Mistrzostwach Świata, czy Mistrzostwach Europy dawało to poczucie takiego, czegoś co jak człowiek osiągnie, ja to porównuję do orgazmu, tylko że dużo większego i przyjemniejszego.
– Ok.
– To jest naprawdę narkotyk, który ciągnie do tego.
– Ja zapytam może jeszcze tak, bo są osoby, które być może teraz oglądają Olimpiadę w Rio, zastanawiają może by się wziąć za jakiś tam sport, może nie. Podejrzewam, że cześć zacznie próbować, będą mieć pierwsze niepowodzenia i pomyślą sobie nie to nie jest dla mnie. Podejrzewam, że u pana było dokładnie tak samo na początki, że pan próbował coś i nie było tak różowo i co spowodowało, że pan jednak to robił?
– No oczywiście jeżeli zaczynamy coś czego nigdy nie robiliśmy to zawsze będziemy się poprawiać, ale nie zawsze będziemy wygrywać. No bo są przeciwnicy, którzy dłużej już trenowali, przeciwnicy, którzy są na razie lepsi. Tak było i w mojej sytuacji, przecież jak zacząłem skakać o tyczce to nie myślałem o zwycięstwach, myślałem żeby w ogóle skakać o tyczce. Pomyślcie sobie, że wszedłem w taką grupę zawodników, grupę sportowców w tym klubie, raptem nie byłem sam, raptem wiedziałem że należę, przynależność moja jest z jakąś tam grupą. Grupą normalnych ludzi, oni też nie byli mistrzami olimpijskim, oni byli mistrzem województwa gdańskiego czy mistrzem Gdyni. No i ja wstąpiłem do tego klubu, mój brat mnie zaciągnął oczywiście, kazał mi skakać o tyczce i wcale to nie wyglądało tak różowo. Najpierw tyczkę rzuciłem w kąt, powiedziałem tego nie będę nigdy robił, ale zostałem w lekkiej atletyce. Oczywiście po paru tygodniach zacząłem skakać i dawało mi to satysfakcję, że coś potrafiłem. Ja po prostu coś innego potrafiłem, nie tylko że się nauczysz matematyki, czy polskiego ale zacząłem być poklepywany po plecach, a tutaj wygrałeś na zawodach, młodzików. Nikt się z tym nie liczył bo byłem jeden np. z młodzików, to wygrałem, ale mimo wszystko w gazecie napisali. I to są takie przyjemności. Zacząłem mieć wielu kolegów, innych kolegów, nie tych którzy po prostu patrzą na to, co ty sportem się zajmujesz, jesteś troszeczkę walnięty. Jakiś taki ‘freak’ który robi coś co nie należy do normalności, a to jest normalne. Bo my biegamy, skaczemy dla przyjemności, zobaczmy jak grają ludzie w piłkę na podwórkach, gdzieś tam, nie będąc mistrzami olimpijskimi, czy tam mistrzami świata. To jest to. I na początku przegrywa człowiek, na początki pierwsze wygrywam tylko z tym, że zaczynam się czegoś nowego uczyć, zaczynam coraz lepiej i łatwiej skakać, coraz wyżej albo biegamy coraz szybciej, ja mówię o lekkiej atletyce, tak samo strzelamy z pistoletu, czy z łuku, czy pływamy coraz lepiej. I to daje dużą przyjemność. Następnie co ja mówię poznajemy zupełnie innych ludzi, ludzi którzy pasują do ciebie, ludzi którzy ciebie rozumieją. To że ja na przykład w technikum gastronomicznym w Gdyni, bo skończyłem to technikum, moi koledzy wszyscy palili, wszyscy się wybierali na jakieś bankiety czy party a ja oczywiście byłem też, ale ja nie paliłem i nie piłem. Jaka to jest różnica, nie musiałem, zacząłem myśleć jak sportowiec. Ja muszę być zdrowy, im jesteś bardziej zdrowszy dla mnie jest lepiej. I tym byłem po prostu większym sportowcem sam dla siebie.
– Zapytam o taki temat, który nie jest może często poruszany wśród sportowców, bo tam jest kwestia treningu, dieta i tak dalej, a czy pan sam pracował, czy ktoś z panem pracował nad głową, nad psychiką?
– To jest fajny punkt dlatego, że ja teraz porównuję to bardzo często. Mój trener, który doprowadzał mnie do najwyższych rezultatów moich, czyli Ryszard Tomaszewski, który był trenerem kadry i u niego zacząłem trenować od pierwszego roku seniora czyli w 20 roku życia i szybko zacząłem się poprawiać. No i on był dla mnie trenerem, przyjacielem, oczywiście psychologiem, lekarzem, masażystą no nawet mnie woził, gdzie trzeba mnie było podwieźć. On był dla mnie wszystkim. Jedyną rzecz, którą ja decydowałem samo o sobie, to były moje tyczki, które ja decydowałem na czym skaczę, no bo to ja muszę je czuć, muszę wiedzieć jakie one są. Ale tak to jest wszystko. Jak wiem teraz Justyna Kowalczyk, która przygotowuje się do, przygotowywała się na Igrzyska Olimpijskie, Mistrzostwa Świata z nią jeździła grupa 20 ludzi. Ona nie musiała torby nawet nosić, ja musiałem te tyczki nosić.
– No na początku chyba tak nie…
– No początku też było, tylko później, mówię o tym ile ludzi przygotowywało ją do tego. Oczywiście jak zaczęła zdobywać te medale, ale ona była już mistrzynią świata juniorek, tak że już było przy niej pełno ludzi. Do końca mojej kariery ja byłem sam z trenerem. Także można sobie wyobrazić, mój psycholog…
– Dzisiaj nie do wyobrażenia.
– No nie do wyobrażenia, ale myśmy byli dużo twardsi, byliśmy silniejsi. To co jak powiedziałem nas męczyło przezwyciężaliśmy sami.
– Był specyficzny układ polityczny, jak pan myśli, jak by pan mieszkał powiedzmy nie wiem, w Anglii to miałby pan takie wyniki czy by się panu nie chciało, bo za łatwo by było?
– Nie wiem, bo nie byłem w Anglii, ja nie mogę tego powiedzieć, ja wiem że miałem przyjemność z tym, ja naprawdę miałem przyjemność. Oczywiście nie zawsze było łatwo, no tyczki się łamały, spadało się na zeskok taki jak naleśnik, że się deski łamały pod spodem. Mimo wszystko chciałem skakać.
– Kości się nie łamały.
– Oczywiście kości się nie łamały, ale jeszcze raz chciałem powiedzieć, ten trener był świetnym psychologiem. Ja mówię ‘Panie trenerze no kurczę nie wiem co jest, nie mogę skoczyć, tutaj tego,’ – ‘Jak cię kopnę w dupę to skoczysz’ i skakałem.
– Czyli jest to dar trafienia na odpowiednią osobę, która popcha.
– Dokładnie. Następnym razem jak skoczysz tą wysokość dostaniesz Coca-Colę, tą taką buteleczkę malutką 0,2, od razy skakałem. To właśnie chęć, to ryzyko, zawsze chciało się zwyciężyć. Ryzykowało się na zawodach, to jest fajne. To jest olbrzymia rzecz, którą człowiek nie zapomni do końca życia, a moi koledzy mi zazdroszczą tego co, z resztą nie tylko mnie i moim kolego, którzy w sporcie są cały czas, w tej chwili Olimpiada leci i rozmawiamy o tym w największych superlatywach, o wszystkich naszych olimpijczykach, właśnie dlatego, tylko oni mają to troszeczkę inaczej.
– To jest też tak, że my na to patrzymy, komuś tam wychodzi, nie wychodzi, jakoś to komentujemy, a mało kto sobie zdaje sprawę i wie tak naprawdę ile trudu szło za tym, żeby do tej Olimpiady dojść w ogóle. Żeby się zakwalifikować.
– Tak no o tym się nie mówi, ale wiadomo, jak my trenujemy to trenujemy 2 razy dziennie, już w tej chwili próbujemy 2,5 raza, powiedzmy ten rozruch wieczorny jeszcze dodatkowy trening, to się trenuje do upadłości. Powiedzmy padamy jak to się mówi na pysk, na łóżko, gdzie leżymy i mówimy ‘Jezus jaki ja jestem zadowolony’. Człowiek no myśli zwariowani ludzie. Jak możesz być zadowolony jak jesteś zmęczony? Tak, bo zrobiłem taką pracę, do tego się przyzwyczaja. Po południu ze 4 godziny idziemy na trening, bierzemy automatycznie tą torbę, jesteśmy na treningu. I zapominamy szybko co zrobiliśmy wcześniej, bo teraz to jest następny trening. Zawsze mówiłem trening opuszczony się nie da nadgonić, bo faktycznie nie ma czasu. Ale to daje przyjemność. I to są u młodych, moich zawodników, moich juniorów, których trenuję jest to samo. Oni jedli ten sport.
– Bo z tego co do tej pory pan powiedział to rozumiem, że dla tych osób, które się zastanawiają czy zacząć trenować. Wzrosła pana pewność siebie i wzrosła jakby towarzyskość, tak?
– Zdecydowanie, zdrowie to jest następna rzecz. Bo faktycznie to się mówi, ‘Sport to kalectwo’, a nie ‘Sport to zdrowie’ w jakiś tam przypadkach tak, bo można po prostu na nartach, skoki narciarskie, można upaść, no i oczywiście, ale nie robiąc błędów to nie jest tak. My jesteśmy naprawdę zdrowymi ludźmi, chyba że no ktoś ma jakieś tam swoje problemy, które nie wynikają ze sportu. Ale ja mogę powiedzieć, że jestem najzdrowszym człowiekiem i najszczęśliwszym no bo to dał sport.
– Właśnie to pana chce zapytać, taki przeskok czasowy, bo trenował pan zawodowo, powiedzmy zawodowo, bo to było całe pana życie, ale kiedyś tam, minęło kilkadziesiąt lat, ma pan swoich kolegów rówieśników i rozmawia pan o tym też czym oni się zajmują, czy mając tą wiedzę dzisiaj, wróciłby pan do tamtych lat i zostałby pan nie wiem, księgowym, dyrektorem, lekarzem, co panu to dało, ten sport, tak naprawdę po tylu latach, czy pan uważa, że to była dobra decyzja, że pan zaczął trenować, czy to jednak był błąd?
– Tak ja skończyłem wszystkie szkoły, które potrzebowałem, no żeby później do przyszłego życia się przygotować, byłem w Technikum Gastronomicznym, byłem dietetykiem, szefem kuchni, kucharzem, w swoim zawodzie no nie pracowałem nigdy dlatego, że po maturze poszedłem na AWF. Znowu skończyłem AWF w 4 lata także nie przeciągałem się, mam zawód nauczyciela-trenera, także co więcej potrzebuję w swoim życiu, trzeba teraz szukać w tym kierunku zawodu. Oczywiście pracuję w tym, jestem i trenerem i nauczycielem i jestem dlatego, że robię dalej, najpiękniejsza rzecz, robię dalej to co ja sam uwielbiałem, czyli sport.
– No wiedzę błysk w oku, czyli chyba tak.
– To jest naprawdę tak. I tu właśnie ta młodzież powinna myśleć nie o tym, że ten świat jest taki, że komputer mamy przed sobą, że my możemy wszystko dostać. No masz wszystko i co z tego, jesteś tak jak ja to mówię lebieg życiowy, bo nie potrafisz szybciej pobiec, czy tam skoczyć, skoczyć mówię przez kałużę, nie mówię o takim skoku, że wzwyż, czy gdzieś. Nawet to jest problem, dlatego ten WF w szkole jest tak strasznie ważny i nauczyciele, którzy właśnie was chcą wciągnąć do tego sportu, jest bardzo dużo takich, naprawdę walczą o to, żeby młodzież w tej chwili przyszła do sportu, bo to jest ciężka praca. Ale ta praca, powiem jeszcze raz, jeżeli zaczniesz i przeciągniesz tak z rok czasu to nie będziesz chciał odstawić tego na bok, dlatego że to wciąga. To jest po prostu nałóg, który ciągnie aż tak daleko, aż ten organizm już nie może więcej, już jest stary do sportu i nawet jak nie masz wyników, przeż jak ja trenowałem to nie byłem sam, nas było paru i z tych 5, 6 zawodników, ja byłem mistrzem olimpijskim, a tamci skakali o pół metra niżej, no i też nie mają problemów.
– Pół metra robi różnicę.
– No tak, ale oni są trenerami, są nauczycielami, pracują w innych zawodach, ale to jest to, że mimo wszystko dotrwali tak daleko jak długo mogli albo jak długo chcieli. Takiej przyjemności w innym zawodzie nie ma.
– I ostatnie pytanie na koniec. Dla tych którzy już ten sukces osiągną, będą mieć to o czym marzyli i co wtedy? Pan jest legendą, nie chodzi o ten gest, po którym może ktoś się zastanawia kto to jest ten Kozakiewicz, to ten od tego gestu Kozakiewicza, ale nie o tym będziemy mówić, jak to jest żyć z takim brzemieniem ‘legendy’?
– No to ja mam to dobre, że ja się delektuję tym. Ja się po prostu delektuję.
– Bo są tacy, którzy mają z tym duże problemy.
– Ja nie wiem, może oni żyją cały czas tym jednym co kiedykolwiek w życiu zdobyli, może był mistrzem świata, może był mistrzem olimpijskim, ja tym nie żyję, ja po prostu jestem popularny, mam tą gębę taką jaką mam i ludzie mnie znają. I przez to jest bardzo fajnie, nie wszystkie dyscypliny sportu są faktycznie popularne. No nikt nie widział mistrza…
– Szachowego.
– Szachowego to już nie mówię, ale np. wioślarskiego, wioślarstwa górskiego mistrza olimpijskiego na żywo na ulicy albo w telewizji częściej, no bo to się bardzo rzadko ogląda i bardzo rzadko pokazuje. Ta lekkoatletyka jest mimo wszystko troszkę bardziej popularna. Przez 10 lat zdobyłem chyba wszystko co można było zdobyć, w mojej karierze zdobyłem medali tyle, że ho, ho ,ho albo jeszcze więcej, przez to ludzie mnie znają, przez to się mnie oglądało. I ja się tym delektują, że jestem zapraszany, że się o mnie powie nawet w polityce, bardzo często moje nazwisko przelatuje gdzieś tam, no oczywiście związane z tym gestem Kozakiewicza, a nie z polityką. Ale to jest właśnie to i dlaczego nie. Ja cieszę się z tego, że tak jest i delektuję się resztą mojego życia, no bo to jest to co przeżyłem. I wszystkim mówię róbcie coś w sporcie, a kto wie co z was będzie kiedyś? Nikt, ja też jak zaczynałem kto tam na mnie zwracał uwagę, ale później pomalutku, pomalutku to nie było aż tak pomału, bo po 7 latach byłem najlepszy na świecie. Kto wie co będzie z was?
– Zaczniesz trenować dzisiaj za 7 lat będziesz mistrzem.
– Dokładnie.
– Miło mi uścisnąć pana dłoń.
– Również.
– Cieszę się, że miałem okazję poznać, wy też. Posłuchajcie sobie dokładnie tego wywiadu i wywnioskujcie co z tego wynika dla ciebie i co za 7 lat się będzie dziać, może wcześniej. Dzięki.
<wpis ten jest transkrypcją z wyżej umieszczonego video w związku z tym w tekście pojawić się mogą błędy językowe, powtórzenia itp. >
Najchętniej komentowane